środa, 2 kwietnia 2014

Skrót myślowy

Nieduża szkoła publiczna w dużym mieście. Duże samochody, nowiutkie terenówki przywożą rano dzieci na lekcje, czasem trudno przecisnąć się rowerem. Podobno nie ma dzieci korzystających z zapomóg czy chociażby dopłat do obiadów. Ogólny dobrobyt i sielanka, którą zakłócają małe obrzydliwe stworzonka, które nic sobie nie robią z tego, że miasto, że pieniądze, że luksusy, że wyniki w nauce, że nowe boisko...Stworzonka te noszą nazwę, na dźwięk której wszyscy się wzdrygają: wszy.

Od kilku lat szkoła zmaga się z tym problemem. Kontrole czystości włosów powtarzane są coraz częściej.
Ostatnio moja ukochana sześciolatka wróciła z zerówki i chwali się:
- Wiesz mamo, pani nam sprawdzała głowy
- No i? - czekam na puentę
- Powiedziała mi, że nie mam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz