poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Nabokov

Bardzo trudno mi wytłumaczyć - bo sama tego nie rozumiem - dlaczego co jakiś czas czytam książki Nabokova. Być może z tego samego powodu, czyli jakiejś tkwiącej we mnie dysfunkcji wracam do opowiadań Hansa Heinza Ewerska i Hansa Strobla - dwóch psychopatów, którzy pisali całkiem niezłe, bardzo mroczne i odrażające opowieści grozy.
Widocznie człowiek ma zawsze w sobie jakiś gen destruckji. Oczywiście nie mam na myśli tego, że czytanie wytworów tych psycholi niszczy mnie w jakiś sposób, chodzi o to, że zazwyczaj czytam ksiązki pełne światła i ciepła, od zawsze lubiłam lektury krzepiące mnie na duchu, z jakimś morałem, mądroscią. Nie wspomnę już nawet o mojej trwającej już dłuższy czas fascynacji Pismem Świętym (wiem, mało oryginalne, chyba nie ma człowieka, który - jeśli zacznie czytać Pismo - nie zafascynuje się nim).
No, ale od czasu do czasu nurzam się w mrokach. Tym mrokiem sa między innymi opowieści Nabokowa. W miniony weekend przeczytałam w trzy godziny "Śmiech w ciemności", bo akurat tego jeszcze nie znałam, a coś mnie skusiło, żeby wziąć tę książkę z bibliotecznej połki.

Niepokojąca i smutna ksiażka, a już fragmenty, w których główny bohater, Albinus - już po wypadku, niewidomy, siedzi w pokoju, przekonany, że jest sam, uczy się patrzeć na świat innymi zmyslami, a na przeciw niego siedzi kochanek jego kochanki, o którym nasz bohater myśli, że jest homoseksualistą i  wyjechał w swoją kolejna podróż po świecie. I ten kochanek kochanki, Rex, całymi godzinami obserwuje ślepca, gdy ten nie ma o tym zioelonego pojęcia, łaskocze go źdźbłem trawy, udającym natrętną muszkę i nieźle go to bawi. A nocami konsumuje swoją miłość wraz z kochanką Albinusa, Margot. Jest to opis tak nieludzki i wstrząsający, że ciagle zastanawiam się, co siedziało w głowie Vladimira Nabokova, że fascynował się tak bardzo perwersją.
Mimo tego "Śmiech w ciemności" o wiele bardziej przypadł mi do gustu niż najsłynniejsza "Lolita".
W "Śmiechu" znajdujemy również mnóstwo ukrytych znaczeń, tropów, motyw ślepoty przewija się przez całą opowieść, w zasadzie od początku. Albinus jest uznanym i szanowanym znawcą malarstwa, kolekcjonerem dzieł sztuki, i choć wydaje się, że osiagnął mnóstwo w tej dziedzinie, nie widzi, że kilka z jego prywatnych obrazów to falsyfikaty, jeden namalowany przez bezwględnego Rexa - ukochanego kochanka kochanki Albinusa. Albinus nie widzi, że Margot, to jego fatalne zauroczenie, to bezwględna, zimna kobieta, realizująca konsekwentnie swój plan, kosztem zdrowia i życia innych ludzi. Albinus jest zaślepiony pożądaniem do tego stopnia, że porzuca cale swoje dotychczasowe życie, żonę, córeczkę, ryzykuje swoją reputację, naraża się na smieszność ("O, patrz, jak ten Niemiec bawi się ze swoją córką" - mówi na plaży angielka do męża, na widok Albinusa wygłupiajacego się w morzu ze swoją ukochaną Margot) W końcu nieszczęśnik ślepnie w sensie dosłownym, jest zdany na łaskę swojej kochanki, która z kolei ze swoim ukochanym poniżają na każdym kroku Albinusa, w zamian za ich dobrą zabawę Albinus podpisuje dla nich czeki z sumami wypisanymi przez Rexa.

Książka jest dołująca, bo chyba nikt tak jak Nabokov nie potrafi pokazać nędzy natury ludzkiej. Mamy głupiego, naiwnego, neurotycznego znawcę malarstwa, z drugiej strony jest Rex - utalentowany rysownik, bezwględny cynik. Po środku stoi Margot - wyrafinowana, wulgarna dziwka, bez krzty sumienia. To smutne obrazki, odzierające ze złudzeń odnośnie kondycji człowieka.
Jedyna nadzieja, jaka może płynać z tej lektury, to taka, że czytelnik być może wyciągnie jakieś wnioski w swoim życiu, patrząc do czego prowadzi całkowite uleganie impulsom i namiętnościom.
Marna to nadzieja, bo człowiek to tylko człowiek, ale nadzieja zawsze umiera ostatnia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz