niedziela, 30 grudnia 2012

Podsumowanie roku 2012

To trudne zadanie redagować blog regularnie. Albo czasu brak, albo weny, albo jest coś pilniejszego, albo....
A szkoda, dzieci rosną, a każda chwila spędzona z nimi jest niepowtarzalna. Bardzo trudna do odtworzenia po dłuższym czasie. W zasadzie na bieżąco powinnam zapisywać pewne rzeczy, niektóre wypowiedzi moich dzieci, wydarzenia, bo poźniej, za dzień lub dwa ulatują z pamięci, są już inne.
Podsumujmy najważniejsze wydarzenia roku 2012
Tymon:
1. Pierwsza Komunia Święta. Dużo nas ten rok przygotowań nauczył, pierwszy raz od wielu lat pilnowaliśmy regularnego chodzenia na nabożeństwa różańcowe, roraty, majówki. Poznaliśmy się bliżej z pozostałymi rodzicami kolegów i koleżanek Tymonka, a on sam zaczął chodzić i do kościoła i do szkoły i ze szkoły. Urodczystość przepiękna, 20 maja o godzinie 10.00. Pogoda piękna, wszyscy (prawie, bo bez mojego Taty) oczekiwani goście. Wzruszająco i niezapomnianie. Wywołałam zdjęcia i zrobiłam album, co uważam za godne odnotowania, jako że wraz z pojawieniem się aparatów cyfrowych uporządkowanie i regularne wywoływanie fotografii to dobro niezmiernie rzadkie.

2. Muzyka. Rok u pani Krystyny Dyżewskiej prz fortepianie. Krew, pot i łzy. Ale i efekty. Satysfakcja przede wszystkim, nowe umiejętności (moje również) i nieśmiałe sukcesy: popis w szkole muzycznej i wyróżnienie na konkursie w Świdnicy (31 maj). Nauka trwa, nie wiem jednak jak to się zakończy. Pierwszy egzamin zdany na 5, kartkówka na zakończenie z kształcenia słuchu również 5. Niestety oceny nie motywują mojego syna do pracy.

Natalia:
Natalia dużo lepiej mówi, choć jeszcze sporo brakuje do doskonałości. Chodziłyśmy regularnie do logopedy, od października trochę zaniedbałam, ale będziemy nadrabiać. Natalka rozija się prawidłowo, jest grzeczna, bardzo ładnie bawi się, również sama, dużo rysuje, lubi książki, swoje pluszaki. Nie lubi lalek, woli wszystko co mięcitkie, milutkie i cieplutkie. Zwłaszcza kotki i pieski.
Pierwszy raz spędzila długie wakacje z dala od mamy i taty, prawie miesiąc u cioci Basi i babdzi Jadzi. Jest samodzielna, sama się myje i ubiera. Bardziej polubiła przedszkole, choć gdy ma wybór, wybiera dom z mamusią. Już dwukrotnie została zaproszona na urodziny do koleżanek z grupy (Kalinki i Bianki), co znaczy, że stała się bardziej towarzyska.

Czy mamy jakieś postanowienia noworoczne? Ja mam ich dużo, Jeśli chodzi o dzieci, to czekają nas nowe wyzwania: zerówka Natalii i czwarta klasa Tymonka. A styczeń 2013 - dentysta.

sobota, 1 grudnia 2012

Dużo pieniędzy

Zawożenie i przywożenie mojego syna na zajęcia w szkole muzycznej to doskonały czas na spokojną rozmowę o różnych sprawach, na którą w tygodniu brakuje czasu. I tak dziś, kiedy wracaliśmy z lekcji, opowiedziałam mojemu bystremu dziewięciolatkowi o tym, że mój kolega ze studiów dostał, jako jeden z 25 nagrodę premiera za pracę doktorską, w corocznym konkursie. Oczywiście padło pytanie co to jest doktorat. Wyjaśniłam więc powoli synowi, jak wygląda u nas system kształcenia, ile trwa lat i jakimi tytułami może się kończyć. Słuchał, nie przerywając mi, więc pomyślałam, że przynudzam i na zakończenie powtórzyłam, że nagroda za ten doktorat to 25 tysięcy złotych. To dużo pieniedzy - dodałam znacząco, ponieważ mój syn od dawna zastanawia sie, co zrobić, by być w życiu bogaczem. Mój znaczący ton miał go motywować do nauki i ciężkiej pracy.
A on chwilę milczał, po czym powtórzył powoli: dwadzieścia pięć tysięcy.....A wiesz mamo (z ożywieniem), jeden piłkarz zarabia za jeden mecz 25 tysięcy. Każdy jeden z piłkarzy i tylko za jeden mecz!
Przejeżdżaliśmy właśnie obok stadionu wybudowanego na Euro.

Tak to się skończyła historia rodzicielskiego motywowania do nauki. To chyba nazywa się porażka.