środa, 18 marca 2015

Chcę


To przykre i bolesne dla mnie stwierdzenie, ale co roku przydarza mi się to samo. Rozpoczyna się  Wielki Post, mam głowę przepełnioną wzniosłymi myślami i postanowieniami, obiecuję sobie, że teraz naprawdę i nareszcie zacznę pracować nad sobą....i czego to jeszcze nie dokonam w swoim życiu duchowym.
Mijają dni, a ja jestem coraz dalej od tego wszystkiego, od Boga.
W tym roku jest jeszcze gorzej niż poprzednio.
Po tym, jak na własnej skórze doświadczyłam czym jest zaprzestanie przyjmowania Komunii Świętej, znalazłam się nieoczekiwanie dla siebie samej,  na pustyni. Jałowej i niemiłej, w miejscu, gdzie czas pędzi jakby postradał resztki zmysłów, a ja z przysłowiową duszą na ramieniu nie potrafię zdobyć się na nic więcej ponad gonitwę za nim. Gonitwę tyleż męczącą, co pustą i destrukcyjną.
Głuchnę i slepnę, ale zapamiętale ryję w tym swoim tunelu.
Czuję, że tracę, cos tracę, cos mi umyka, a ja zamieniam się w konia w kieracie i to wcale nie w przenosni.....

Aż wreszcie przychodzi chwila, moment i czytam gdzies słowa, które nieśmiało budzą we mnie znowu Życie.
Idę do Koscioła i wreszcie przestaję być slepa i głucha.

(2 Krn 36,14-16.19-23)
(...) Pan, Bóg ich ojców, bez wytchnienia wysłał do nich swoich posłańców, albowiem litował się nad swym ludem i nad swym mieszkaniem(...)

Tak, ja bardzo często spotykam tych Posłańców, oni są wokół mnie. Tak mi żal, że nie zawsze ich dostrzegam, albo że nie zawsze chcę ich dostrzec.


Moje ostatnie odkrycie: Pamiętnik Etty Hillesum.
Jak zawsze, gdy znajdę cos, co wpływa na moje życie, co mnie zmienia i pomaga mi Żyć, zapominam jak to odkryłam, jak wpadłam na daną książkę, na film, na temat, na osobę.....

To chyba jest właśnie  działanie Posłańców, którzy są tak dyskretni, wolą zostawać w cieniu mojej niepamięci, a jednak są i ich działanie jest dla mnie fizyczną rzeczywistoscią.


A więc Etty pisze: (zapisek z dnia 21 listopada 1941 roku) "(...) Tak, ten żołądek. Podczas, gdy całkowicie pochłaniają mnie kwestie związane z etyką, prawdą i samym Bogiem, ni z tego ni z owego pojawia się 'problem żywieniowy'."

Etty nie mogła znać "Listów starego diabła do młodego" C.S. Lewisa, z tej przyczyny, że "Listy..." zostały wydane po raz pierwszy w 1942 roku, a więc rok po powstaniu owej notatki w pamiętniku.
C. S. Lewis natomiast, pisząc "Listy..." nie mógł znać pamiętnika Etty, ponieważ pamiętni ten jeszcze się wówczas tworzył, zanim przerwała ten proces smierć Etty w Oswięcimiu w 1943 roku.

Jest cos, co łączy obie te książki. Otóż w "Listach..." stary diabeł poucza młodego Piołuna, co robić, gdy "pacjent" zaczyna myśleć i w myślach swych niebezpiecznie zbliżać się do poznania Prawdy. Najlepiej jest według doświadczonego Krętacza spowodować u pacjenta głód. Po prostu. Taki drobiazg, który wytrąci go z równowagi i każe zapomnieć wszystko inne poza jednym: zaspokoić łaknienie. A potem to wiadomo, bieg spraw, życie, znajomi, problemy...czas skupienia pryska. Zapomina się tak łatwo o tym, wokół czego krążyły myśli.

Etty doświadczała tego - jak sama określiła - 'problemu żywieniowego' właśnie w momentach intensywnego szukania Boga.
Czy to nie znamienne?

Oczywiście stary Krętacz działa nie tylko za pomocą wywoływania głodu. Ja sama często wręcz mam poczucie jego bliskości, co oczywiście jest uczuciem wstrętnym, a wstręt potęguje się jeszcze, gdy mu ulegam, gdy mimo, że wiem, że to on, ten odrażający,  słucham go jak potulna sługa. Zresztą on też ma swoich wysłanników, którzy pojawiają się w momentach ważnych dla naszej duszy.

Dzisiejszy wieczór jest pobudką dla mnie, mam nadzieję, że nie chwilową. Boży posłaniec wskazał mi drogę, a ja w swej slepocie tym razem to zobaczyłam i nie zignorowałam.







niedziela, 15 marca 2015

Z cyklu: złote mysli mojej Księżniczki

Ostatnio dużo mówi się o szczepieniach i gromy rzuca się w stronę rodziców, którzy decydują się nie szczepić dzieci. Argumentem przeciwko tym rodzicom jest ponoć zagrożenie, jakie niosą ich dzieci pozostałym, szczepionym dzieciom. Oczywiście od razu nasuwa się pytanie, jak to jest w takim razie z tym szczepieniem, skoro nie chroni?

Ja na ten temat nie będę się na razie wypowiadać. Ale nasze dzieci usłyszały naszą z M dyskusję o szczepionkach i nuż wypytywać - zwłaszcza Tusia - co to za choroby krążą po swiecie, a przed którymi mają chronić szczepionki. Z niewiadomych powodów największe wrażenie na niej zrobiła odra. Musielismy jej wyjaśniać, co to za choroba, jak się objawia, dlaczego jest groźna.....

Kilka dni później nowy członek naszej rodziny, swieżo urodzony mój siostrzeniec, został zatrzymany w szpitalu z powodu zapalenia płuc. Martwilismy się wszyscy bardzo, ale staraliśmy się nie tracić ducha i wierzyć, że z każdym dniem będzie coraz lepiej z dzidziusiem. Natalcia postanowiła również pocieszyć siebie i nas, i pełnym powagi głosem powiedziała: "całe szczęście, że to nie ta...no....wisła"