czwartek, 3 kwietnia 2014

Jan Paweł II w Paryżu

Kościoły, które możemy znaleźć w stolicy Córy Kościoła słyną z przepychu, obszernych, bogato zdobionych  wnętrz i ....pustki.
Kiedy wreszcie znalazłam się w Paryżu - było to moim wielkim marzeniem - nie spędzałam czasu na gorączkowym, obłędnym bieganiu po muzeach. Ponieważ zdarzyło się tak, że wiele lat czekałam na taką wycieczkę, chciałam po prostu napawać się samą obecnością w tym mieście. Wałęsaliśmy się więc po ulicach i bulwarach, przyglądając się ludziom, ich pracy, zabieganiu...Zdarzyło się, że wstąpiliśmy na cmentarz, no i oczywiście do kościołów.

Miałam początkowo taki plan, by obejrzeć tych kościołów jak najwięcej, wchodzić do każdego spotkanego na drodze, niestety nie udało się tego zrealizować. Główną przyczyną nie był brak czasu czy siły, ale pewien smutek temu towarzyszący.

Kościoły w Paryżu są piękne, wielkie, z najwspanialszymi chyba na świecie organami. Podobno niedzielne msze święte są do tej pory prawdziwymi świętami muzyki, gdy pracujący przy parafiach organiści (często światowej sławy muzycy i wirtuozi)  dają popisy swoich umiejętności i miłości do muzyki organowej. Niestety nie dane mi było usłyszeć, ponieważ mój pobyt w Paryżu nie zahaczył o niedzielę. Byłam na mszy świętej w katedrze Notre Dame, w sobotę. Nie było organów, za to były niezliczone tłumy turystów, sunące boczną nawą, nieustannie szemrzące, co nie pozwalał mi się skupić na treści, tak jak bym chciała.

Ale mój smutek, który towarzyszył mi w każdym odwiedzanym kościele nie wynikał ze świadomości, że Francuzi są narodem zlaicyzowanym, czy mówiąc wprost, neopogańskim. Że nie chodzą do kościoła, że potworzyli sobie swoje, na własny użytek  różne bożki. To mnie nie przyprawia o smutek i melancholię. Uczucie to brało się z obcości, jaką odczuwałam we wnętrzach tych budowli sakralnych.
Są zupełnie inne, niż te które mamy w Polsce, lub te, które zwiedzałam będąc wielokrotnie we Włoszech. Inne, zimne, ogromne, milczące, jakby jakieś takie puste pustością inną.
Zupełnie nie znam się na sztuce i architekturze, więc mogę opisać tylko swoje odczucia.  Dla mnie wnętrze tych kościołów były zwyczajnie dziwne i nieprzyjazne, nie czułam się tam jak u siebie - a zazwyczaj w kościele, w którym bym nie była i gdziekolwiek by go nie było, czuję się właśnie u siebie. Brakował mi tam poczucia Sacrum, zapachu kadzidła, jakiegoś takiego ducha....
Być może moje samopoczucie było spowodowane niedawną lekturą "Sire" Jeana Raspaila, w której autor nie szczędził czytelnikowi opisu tłuszczy paryskiej plądrującej kościoły i grobowce królewskie. To dlatego patrząc na plac Zgody widziałam obok pięknych fontann gilotynę, która spadła na głowę króla....


Ale odkryłam, że każda z tych parafii chwali się swoimi związkami z papieżem Janem Pawłem II. Tu galeria zdjęć papieża odwiedzającego daną parafię, tam zdjęcia proboszcza z papieżem podczas pielgrzymki Jana Pawła II do Francji, gdzie indziej tablica pamiątkowa poświęcona "Największemu Papieżowi wszech czasów"

I pomyślałam sobie, że wcześniej nie umiałam docenić naszego Ojca Świętego, że owszem, był dla mnie kimś wyjątkowym, chlubą, dumą, natchnieniem, ale nie do końca kimś naprawdę bliskim.

Widząc go tam w Paryżu, w obcym i tak naprawdę mało przyjaznym otoczeniu poczułam, że był on dla nas wszystkim kimś więcej, był i jest nadal - jasnym punktem, wskazówką i pociechą. Prawdziwą pociechą. Któż może się z nim mierzyć? Kto potrafi tak jak on, po śmierci już uśmiechnąć się do człowieka i powiedzieć mu, spoko, nie przejmuj się, jesteś u siebie.

ps. Polecam oczywiście książkę SIRE autorstwa Jeana Raspaila. To staromodna romanca o szlachetnych rycerzach. Ale nie tylko. Jest to książka, w której znajdują się głębokie i ciekawe refleksje na temat historii, czasów współczesnych, kondycji człowieka, jego wyjątkowości bez względu na pochodzenie oraz pełnione obowiązki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz