wtorek, 27 stycznia 2015

Dzieje duszy czyli zachwycona jestem nieustannie

Wczoraj pisałam o tym, jak bardzo od lat urzeka mnie opowieść o Marysieńce Orwiczównie, zwanej przez wszystkich przyjaciół "Słoneczko" - ze względu na cudne, jasne włosy, ale bardziej chyba ze względu na jasne i czyste serce i pogodne usposobienie.

Marysieńka jest - najprawdopodobniej - wytworem wyobraźni. I czasem smutno się robi człowiekowi, gdy pomyśli, że nie ma takich dzieci na swiecie. Jaki swiat byłby piękny, gdyby istniały takie duszyczki.....

A jednak istnieją. I były zawsze. Mam więc nadzieję, że zawsze też będą.

Cudowne dni wakacji, urlopu, który mogę poświęcić najbliższym i sobie, spędziłam w pięknym otoczeniu przyrody, ciszy i Świętej Tereski od Dzieciątka Jezus.
Nie pamiętam już, dlaczego wzięłam do ręki tę lekturę. Może powodowała mną ciekawość, jak to się stało, że tak młoda dziewczyna została swiętą, a na dodatek najmłodszą wśród doktorów Koscioła Świętego. Może cos innego skierowało moją uwagę w tę stronę, może sam intrygujący tytuł "Dzieje duszy"....
W każdym razie cudowne chwile wolnego czasu, pięknej pogody, bliskości moich dzieci i męża wzbogacone zostały obecnością cudownego gościa, Świętej Teresy.

"Dzieje duszy" to książka niezwykła. Opisuje nam Święta Teresa swoje życie, od najmłodszych lat naznaczone cierpieniem: bardzo wcześnie straciła ukochaną mamę. Każda jej myśl, każda czynność opisana jest z perspektywy bożej, wzbogacona o medytacje, przemyślenia i rozważania dotyczące jedynej Prawdy i Miłosci.
Lektura tak niesamowita, że nie da się jej opisać, streścić, wystawić recenzji. Przynajmniej ja tego nie potrafię. Ale lektura wymagająca. Wymagająca skupienia i uwagi, ciszy, przede wszystkim ciszy. Tej ciszy, którą możemy i powinnismy mieć w duszy.

Polecam każdemu, kto w książce szuka czegos więcej niż przygód, romansów i wartkiej fabuły. Tutaj jest to wszystko, tylko opisane sto razy lepiej i ciekawiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz