wtorek, 29 stycznia 2013

Ferie 2013

Dzieci zawieźliśmy, na Podkarpacie do mojej Rodziny.
Cisza, spokój w domu, aż huczy. Kończę książkę, na 19.00 jestem umówiona w teatrze (kiedy ostatni raz byłam w teatrze? na studiach? Boże mój...), jutro jadę do koleżanki na kawę, a pojutrze do drugiej koleżanki na kawę. Zjadłam obiad w studenckiej jadłodajni.
W domu porządek, nie potykam się o zabawki, choinkę wczoraj rozebrałam, co zajęło mi - łącznie ze sprzątaniem igieł około godziny. Gdybym robiła to z pomocą dzieci, kramarzylibyśmy przez całe popołudnie. W planach mam generalne porządkowanie zabawek, odkurzanie, zmianę pościeli. Jak dam radę, to wywołam kilka zdjęć i poukładam w albumie.
Miałam iść na zakupy, ale coś mnie odrzuca od sklepów, wszelkich. Wpadam tylko do osiedlowego spożywczaka, łapię, co konieczne i jak najszybciej się oddalam. A wczoraj M. zrobił mi niespodziankę i zakupił najpotrzebniejsze rzeczy, więc nawet osiedlowy spożywczak został mi darowany. Co za przyjemność!
Na myśl o przejściu w te i we wte na przykład takiej "Magnolii" robi mi się zimno i gorąco, na przemian. Nie wiem czemu, czasem lubię powłóczyć się po sklepach i powyobrażać sobie, co kupię sobie do ubrania, jak już schudnę te 10 kilo. Tym razem mam jakiś sklepowstręt. Ale to lepiej, mam więcej czasu na książki i odpoczynek.

Gapiłam się za to dobre 10 minut na zdjęcie Pippi i Emila, dzwoniłam wczoraj, dzwoniłam dziś. Jutro też zadzwonię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz