środa, 9 sierpnia 2017

Prezent

Pisałam kiedyś, że 6 grudnia niemal każdego roku mam głębokie przekonanie, że Św. Mikołaj o mnie pamięta, że mimo, iż od tylu lat nie znajduję już cudownej paczki z różnościami, rano, obok łóżka, to jednak on jest i nadal mnie lubi. Jego prezenty są dostosowane do moich potrzeb, ale nie wywołują już takiego przyjemnego, niesamowitego dreszczyku emocji, co te szeleszczące paczki, których wieczorem nie było a rano już są.
Pamiętam doskonale to uczucie - tę ekscytację, niemalże mistyczne doznania, oczywiscie na miarę kilkuletniego dziecka, to oczekiwanie na zaśnięcie....Nigdy się na Świętym Mikołaju nie zawiodłam, zawsze był, taki jak trzeba, nie zmieniłabym tych przeżyć ani o milimetr.
Najpiękniejsze, że on nadal jest przy mnie i pamięta. Ja zapominam, jestem jak niewdzięczna córeczka, która co chwilę marudzi, choć niczego jej nie brakuje, a świat wokół kręci się z rytm jej zachcianek i humorów.

Taki cudowny prezent dostaliśmy - cała nasza rodzina - na początku tego lata. Droga, żeby po niego wyciągnąć ręce, żeby chcieć, była długa. A On cierpliwie czekał i przygotowywał nas na przyjęcie. Jego wysłannik - Św. Mikołaj pojawił się i zostawił nam tę paczkę pod poduszką. A my, jakby ciągle przez sen, otworzyliśmy ją i obudziliśmy się.

Rekolekcje. Oaza Rodzin 1 stopnia. Cudowne, niesamowite przeżycie, od pierwszej chwili, w zasadzie od momentu zapakowania walizek do samochodu i wyruszenia w drogę. Otrzymaliśmy tę łaskę niespodziewania się niczego, a tylko przyjemnej ekscytacji. Każda minuta tych 15 dni była darem, była cudem.

Nie umiem za to podziękować, tak jakbym chciała. Nie znajduję odpowiednich słów, czuję się taka malutka i bezsilna w wyrażaniu wdzięczności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz