poniedziałek, 10 marca 2014

Wieczór w filharmonii

Z okazji dnia kobiet zostałam zaproszona do wrocławskiej filharmonii w niedzielny wieczór. Koncert nie byle jaki, ponieważ grała Wrocławska Orkiestra Barokowa i niecodzienny repertuar, a mianowicie najpierw Carl Philip Emanuel Bach: Adagio h-moll, J. Haydn Symfonia d- moll nr 26 "Lamentatione" i wisienka na torcie, czyli Joseph Martin Kraus - Oratorium pasyjne "Der Tod Jesu"

Pierwsza część koncertu, czyli Bach i Haydn minęła mi bardzo szybko, ale udało mi się zupełnie odprężyć, odpocząć i uśmiechnąć. Wyjeżdżałam bowiem z domu w nastroju chmurnym i beznadziejnym. Od czegóż jednak muzyka! A ja mam słabość do orkiestr  barokowych, ponieważ nie znam się na muzyce i ucho mam bardzo niewprawne, to orkiestra barokowa daje mi możliwość wyłapania i wsłuchania się w każdy instrument z osobna. Poza tym klawesyn! A wczoraj jeszcze pozytyw w drugiej części. Samo patrzenie na te instrumenty sprawia mi przyjemność.
Podczas przerwy wypiliśmy po lampce wina i wróciliśmy na widownię.
Drugą część zapowiedział osobiście wczorajszy dyrygent, skrzypek i kapelmistrz w jednym, pan Zbigniew Pilch. I dowiedziałam się o Josephie Martinie Krausie.
Oratorium pasyjne "Der Tod Jesu" zaprezentowane zostało z udziałem solistów (sopran Aldona Bartnik, alt Ewa Wojtowicz, bas Maciej Adamczyk) oraz chóru chłopięcego Filharmonii Wrocławskiej. Czy raczej chóru chłopięco męskiego.
Koncertmistrz poprosił o skupienie i opowiedział bardzo krótko o autorze dzieła. J. M. Kraus był Niemcem, rówieśnikiem Mozarta, tworzącym jednak na peryferiach kulturalnych ówczesnej Europy, w Sztokholmie. Żył bardzo krótko, bo jedynie 36 lat (zmarł w 1792 roku), więc jego spuścizna jest niewielka, ale niestety w internecie trudno znaleźć rzetelne informacje na ten temat. Przynajmniej w wersji polskojęzycznej. Ponadto Wiki polska informuje nas, że Kraus był Szwedem, podczas gdy Pilch mówił, że był Niemcem mieszkającym większą część życia w Szwecji. No więc ja się przychylam wersji koncertmistrza, jeśli po drugiej stronie mam wikipedię.

Oratorium zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Jest oszczędne w wyrazie, a przez to straszliwie sugestywne i poruszające. Recitativa solistów oraz arie robiły budziły przejmujące uczucia. I jak zawsze partie chóru...podkreślające całość, podsumowujące, dosadne...

Tutaj znalezione na YT wykonanie innego dzieła Krausa (niestety na YT nie znalazłam w całości oratorium, a poza tym edytor znalazł mi tylko to, a nie umiem jeszcze sobie z nim radzić). Wklejam, żeby dać próbkę twórczości tego kompozytora.:
 
 
 A tu link do fragmentu Oratorium: http://www.youtube.com/watch?v=t4A27uEpLUM
 
 
Trudno o odpowiedniejsze wprowadzenie w nastrój Wielkiego Postu, jak wysłuchanie poruszającego oratorium pasyjnego, w którym przebija pragnienie żalu za grzechy, pokuty i odpowiedniego przygotowania się na powtórne przyjście Boga.
 
 
Ponieważ w koncercie uczestniczył chór chłopięcy, na widowni ogromna część publiczności to byli rodzice, babcie i dziadkowie młodych chórzystów. Pomimo zakazu, pstrykały aparaty, gdy tylko chór podnosił się z krzeseł, by wykonać swoją część. Nie ma bowiem większego przeżycia, niż syncio i wnusio pod "krawatką" i na scenie. A kiedy wychodziliśmy, słyszałam jak jedna babcia mówiła do swojego małego chórzysty "twój głos się wybijał ponad inne". I nie wiem, czy nawet dziecko jest w stanie uwierzyć w taki absurdalny komplement.
Zaniepokoiło nas jednak to, że gdyby tak odjąć publikę, która przyszła li tylko popatrzeć na swoje pociechy, krewnych muzyków z orkiestry, to na sali zostałoby może z 10 osób.....Pierwsza niedziela Wielkiego Postu, spokojne popołudnie, unikatowy repertuar (dzieła J. M. Krausa są bardzo rzadko prezentowane na polskich scenach), niedrogie bilety.....
Jadąc na koncert mijaliśmy tłumy kibiców zdążające na stadion miejski, na mecz Śląska z Legią.
Wrocław - europejska stolica kultury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz