środa, 26 lutego 2014

Kolejka

Jak powiedziałam, tak robię. To już trzeci wpis z dzisiejszą datą. Ale jak planować, to na całego. Poukładałam dziś książki w kolejkach: "do opisania na blogu" i  "do przeczytania". Chciałabym także w najbliższym czasie opisać swoje dwie serie czytelniczo wydawnicze.
Logicznie jest chyba zacząć od książek, które przeczytałam.

Czegóż tu nie mamy! No dobra, nie jest tego dużo, ale na szczęście to nie są wszystkie książki, którym chciałabym poświęcić swój czas, prócz tego, który poświęciłam na czytanie. Poświęciłam? To nie jest dobre słowo. Poświęcam wszystko inne, biorąc książkę do ręki.
Zdjęcie jest kiepskiej jakości, ale można chyba zauważyć, że ostatnio królował u mnie Jean Raspail. Przeczytałam po kolei: "Siedmiu jeźdźców", "Pierścień rybaka", "Sire" i "Obóz świętych". Tej ostatniej nie ma na zdjęciu, bo aktualnie czyta ją kto inny. Tak sobie myślę, że Raspailowi i jego książkom poświęcę (hmmm, znowu to słowo, ale tu chyba bardziej pasuje) osobny wpis. Zasługuje na to, on i jego powieści.
Brakuje w tym zestawieniu "Dzieciństwa Jezusa" Coetze (nie mogę znaleźć, nie wiem, czy ktoś sobie nie pożyczył), a do niej chce jeszcze wrócić i podumać nad nią. Bardzo mi się podobała, zrobiła na mnie duże wrażenie, tak, jak poprzednio przeczytana przeze mnie książka noblisty "Hańba", i tak trwałam sobie w zachwycie, na co nagle wtargnął mój mąż i powiedział, że książka jest okropna, on się dusi i męczy jak on czyta i ogólnie ma dosyć współczesnych Kafków. Postanowiłam moje wrażenia zweryfikować.

Nie ma też dwutomowej pozycji, którą raczyłam się ubiegłego upalnego lata i która stała się początkiem mojej miłości do pewnego wspaniałego mężczyzny, który wprawdzie nie żyje już od kilku wieków, ale nie daje o sobie zapomnieć dzięki swojej sztuce. To "Udręka i ekstaza" Irvina Stone'a, a mężczyzną jest oczywiście Michał Anioł Buonarotti.

Położyłam na stosiku, nieśmiało, ale jednak, "Dzienniki" Raisy Maritain. Nie wiem, czy będę umiała napisać coś o tej pozycji, może odważę się spróbować.

Maria Woś i dwa tomy felietonów radiowych. Kocham te książki, znam ich autorkę, cudną, niesamowitą starszą panią.

Dirk Brauns i "Cafe Auschwitz".....czyli seria wydarzeń w moim życiu pod tytułem: miało być wspaniale a wyszło jak zwykle. Rozczarowanie, ta książka, niemniej jednak uważam, że zasługuje na osobny wpis u mnie.

Chesterton to moja miłość kolejna, zupełnie nie pamiętam jak doszło do tego zbliżenia między mną a jego twórczością, fakt, że momentalnie stałam się - jak to mówią - jego wyznawczynią, momentami bezkrytyczną. Położyłam na stosiku tylko "Obronę świata" ale przeczytałam znacznie więcej i tak myślę, że Chesterton będzie zajmował poczesne miejsce na tym blogu. Nie mogę pojąć, dlaczego tam mało osób go zna i ogólnie jest on niepopularny. A przecież to geniusz. Mogę o nim powiedzieć: prawdziwy hipster:)

"Zła matka" jest jedyną książką w zestawieniu, która nie należy do mnie, pożyczyła mi ją koleżanka. Zupełnie nie pasuje do reszty, ale ciągle napotykam na jej wzrok, jak rozglądam się po regale. Poświęcę jej wpis, ale nie będzie to recenzja, coś bardziej w stylu quazi polemiki.

To chyba na razie tyle, ambitnie chyba, dreszcz mi po plecach przebiegł na samą myśl o tym wyzwaniu. Będzie dobrze.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz